2012 Samoa & Australia
START
01. Przystanek w Pekinie
02. Wielki Mur Chiński
03. Zwiedzamy Sydney ...biegiem
04. Talofa Samoa. Apia
05. Sliding rocks
06. Wodospady 'Upolu
07. Morska świnia i rekin
08. Seabreeze Resort
09. To Sua Ocean Trench
10. Niedziela
11. Prom na Savaii
12. Saleologa
13. Plantacja i nurkowanie
14. Człowiek-krater
15. Dookoła Savaii
16. Lecimy na zaćmienie
17. Yungaburra
18. Daintree river
19. Zaćmienie
20. Plantacja kawy
21. Pożegnalne Sydney
2012-11-03, Seabreeze Resort, wycieczka do To Sua Ocean Trench
Nie wiem jak to jest, ale im mniej robimy, tym więcej chciałoby się pisać i mamy więcej zdjęć. Tego dnia robimy tylko jedną atrakcję, resztę czasu spędzamy w basenie lub oceanie lub po prostu bujając się na hamaku.
W nocy była spora burza, już jak wieczorem pisałem realację (oczywiście na hamaku), to widziałem daleko na oceanie błyskawice. Burza dotarła do nas w środku nocy i lało jak z cebra. W sumie nie ma co się dziwić, jeśli wokoło jest tak zielono, to wody też musi być dużo. Cieszymy się, że padało w nocy i nie psuje to nam dnia.
Po śniadaniu jedziemy do pobliskiej atrakcji: To Sua Ocean Trench. Na terenie posiadłości (tak, tak, "za drobną opłatą", która w tym przypadku osiągnęła już prawie 18 zł/osobę!) znajdują się dwie potężne dziury, wypełnione wpływającą podwodnymi kanałami wodą z oceanau. Dziury są okrągłe, obrośnięte tropikalnymi pnączami, spadają wgłąb na prawie 30 metrów. Na dół prowadzi stroma drabina bez poręczy.

To Sua Ocean Trench



Główną atrakcją miejsca jest pływanie w dziurze i oczywiście skoki do wody. Można skoczyć z platformy na końcu drabinki (ze 2 metry nad powierzchnią wody), co bardziej odważni skaczą już z drabiny, podwyższając sobie dawkę emocji. Podobno lokale skaczą z krawędzi tego krateru... Ja oczywiście próbuję z drabinki, ale raczej nie za wysoko, głębokość to tylko 2 mety i nie ma co ryzykować. Zabawa i tak jest przednia.

Szaleństwo w dziurze









Po skokach odpoczywamy w jednym z malutkich Fale, podziwiając widok na ocean. Niektóre z nich mają opuszczane rolety, można je normalnie wynająć na noc. W nocy temperatura jest prawie taka sama jak w ciągu dnia i taki domek może być ciekawą (i tanią) opcją noclegową. No i co za przygoda!

Fale z widokiem na ocean





Grób szefa wioski (Matai)


Tutejsze kwiatki miewają wielkie liście...



Schodzimy nad brzeg morza zasłany lawą z pobliskiego wulkanu. Czarna skała magmowa i błękit oceanu dają idealny kontrast do sesji zdjęciowej. Atakująca woda przeciska się przez szczeliny w zaschniętej lawie dając różne efekty dźwiękowe, czuliśmy się momentami jakbyśmy siedzieli na świszczącym czajniku. Zostalibyśmy tam dłużej, ale odkrywamy drugą cechę skały magmowej - błyskawicznie się nagrzewa i już po chwili robi się przeraźliwie gorąco, a przecież jesteśmy nad oceanem z którego wieje przyjemna bryza.

Sesja na zastygłej lawie







W małych zbiornikach powstałych po odpływie uwięzione zostały kolorowe rybki



Wracamy do naszego resortu, resztę dnia spędzając w basenie i/lub pławiąc się w oceanie. W weekendy uruchamiają piec chlebowy w restauracji, szalejemy więc kupując pizzę. Pyszna! (już sam nie wiem, czy sama w sobie była taka pyszna, czy tak dobrze smakuje pizza po dłuższej przerwie w jej niejedzeniu - od kwietnia chyba żadnej pizzy nie jedliśmy). Jest też czas na uzupełnienie relacji, przygotowanie zdjęć, ładowanie baterii.

Pizza z widokiem na ocean


W restauracji jest mały basenik wyłożony świeżymi kwiatami, codziennie inny wzorek