2012 Samoa & Australia
START
01. Przystanek w Pekinie
02. Wielki Mur Chiński
03. Zwiedzamy Sydney ...biegiem
04. Talofa Samoa. Apia
05. Sliding rocks
06. Wodospady 'Upolu
07. Morska świnia i rekin
08. Seabreeze Resort
09. To Sua Ocean Trench
10. Niedziela
11. Prom na Savaii
12. Saleologa
13. Plantacja i nurkowanie
14. Człowiek-krater
15. Dookoła Savaii
16. Lecimy na zaćmienie
17. Yungaburra
18. Daintree river
19. Zaćmienie
20. Plantacja kawy
21. Pożegnalne Sydney
2012-10-27, Chiny, Wielki Mur
Śniadanie w hotelu warte jest każdych pieniędzy. Wiemy, że na wyspach jada się na śniadania głównie owoce (ew. płatki), więc nie żałujemy sobie. Jesteśmy już spakowani i punktualnie 9:00 spotykamy się w recepcji z naszym przewodnikiem. Na lotniksu musimy być około 14:00, wynajęliśmy więc przewodnika, który zabierze nas pod Pekin na zwiedzanie muru.
W Chinach wszystko odbywa się większą ilością personelu. Więc nawet na tak małą, 1/2 dniową wycieczkę obsługuje nas 2 ludzi. Mamy samochód kierowcą i oddzielnie przewodnika. Pierwsze pół godziny przedzieramy się przez zapchany Pekin. Dzisiaj Sobota, więc na drogi moją wyjechać wszystkie samochody. W tygodniu obowiązują restrykcje, np. w poniedziałek nie mogą jeździć samochody, których rejestracja kończy się na 1 lub 6. We wtorek 2 lub 7 itd. Miasto walczy jak może z armią 6 mln samochodów.
Po jakimś czasie wjeżdżamy na prowincję. Koniec nowoczesnego miasta. Jest wiejsko, chociaż drogi pierwsza klasa.
Na mur dojeżdżamy po około 1,5 godziny. Chińczyków tłumy. Już teraz wiemy po co był dodatkowy kierowca - możemy wyskoczyć z samochodu i przedzierać się przez korek piechotą kiedy nasz kierowca spokojnie szuka miesca parkowania.

Kolejka do kolejki. Trochę jak na nasz Kasprowy - wogół budy sprzedające wszystko


Kolejka do kolejki. Trochę jak na nasz Kasprowy - wokół budy sprzedające wszystko


Kolejka do kolejki. Trochę jak na nasz Kasprowy - wokół budy sprzedające wszystko


Zdjęcie z Mongołem.



Przewodniczka szybko kupuje bilety i już po chwili siedzimy w kolejce linowej. Chińczyków ubyło, jednak cena prawie 40 zł za przejazd kolejką jest dla większości zaporowa - wybierają drogę na pieszo. My nie mamy czasu, więc idziemy na łatwiznę.

Monika przed budynkiem kolejki


Czekamy na wagonik. Jeśli wcześniej jechała nim jakaś znana postać, to jest to napisane w środku. Jechaliśmy wagonikiem którym jechał Premier Wielkiej Brytanii


A dookoła chińska złota jesień


Jedziemy!


Pierwszy widok na mur



Mur poprowadzony jest granią całkiem wysokich gór. Praktycznie nie ma płaskich odcinków - co chwilę w dół czy w górę. Ostrzejsze odcinki to nawet schody. Co 100-200 metrów strażnica, tutaj stacjonowali żołnierze strzegący danego odcinka. Szerokość muru na górze to spokojnie 3-4 metry. To niewiarygodne, że ta budowla ma ponad 5.000 km! Odcinek który zwiedzamy pochodzi z XIV w z czasów dynastii Ming.

Wielki mur chiński


















Dookoła jesień, dodająca uroku tej starej budowli. Aż nie chce się schodzić, niestety czas goni, chcemy być jak najwcześniej na lotnisku. Lecimi liniami Air China, podróż ma trwać 14 godzin a nie dało się odprawić przez Internet. Przy tak długiej podróży chcielibyśmy mieć dobre miejsca...
Udało się złapać dobre miejsca, odprawiliśmy się bez problemu i tylko mocno zdziwiło nas, dlaczego skierowano nas do części krajowej lotniska. Przecież chcemy lecieć do Sydney a to raczej lot międzynarodowy! Okazało się, że mamy międzylądowanie w Szanghaju. Będziemy musieli wyjść z samolotu, przejść odprawę paszportową i jeszcze raz kontrolę bezpieczeństwa. Wszystko po to aby wsiąść znowu w ten sam samolot i polecieć nim dalej. Dziwne, ale do chińskich 'wynalazków' już się przyzwyczailiśmy, a poza tym za tą cenę się nie dyskutuje. Zresztą jesteśmy tak zmęczeni, że i tak zaśniemy :)
Po krótkim przystanku w Szanghaju ruszamy więc dalej, zmieniając kontynent na Australię.