Lądujemy jeszcze po ciemku. Talofa Samoa! (Talofa to po samoańsku witaj)
Lotnisko, jak przystało na wyspę pacyficzną malutkie, wita nas lokalna grupa muzyczna grająca skoczną melodię. Sprawnie przechodzimy kontrolę i szukamy transportu do pierwszego hotelu. Kawałek trzeba dojechać, lotnisko znajduje się 35 km od stolicy Apia, co przy lokalnych drogach wymaga prawie godziny przejazdu.
Malutkie lotnisko tonie w mroku
Pomimo wczesnej pory zabawa już trwa
Jedziemy, podziwiając lokali budzących się do życia. Jest swojsko-wyspiarsko. Droga to centralny punkt życia wisoki - tędy się chodzi, tędy chadza inwentarz. Większość mijanych domów nie ma ścian. To tylko takie zadaszenia (ale z porządną podłogą), ściany są niepotrzebne, blokują przewiewność. Podobno jeśli jest potrzeba, to można szybko rozwiesić płachty materiału i zrobić ściany ...ale po co? Taki "dom" nazywa się
Fale. W niektórych widzimy jeszcze śpiące osoby, opatulone prześcieradłami. Przed domami raczej schludnie, zdarzają się też groby, jak na wyspach Cooka
Dojeżdżamy do stolicy Samoa - Apia. Kilka budynków murowanych, trochę więcej Fale ze stałymi ścianami. Zdecydowaliśmy się pierwszą noc spędzić tutaj. Po pierwsze łątwo było znaleźć hotel, po drugie mamy sporo do załatwienia - chcemy zasięgnąć języka na temat lokalnych atrakcji, wypłacić pieniądze, wynająć samochód itp. W hotelu miła Pani od razu daje nam klucze (jest 7:00 rano), więc możemy odświerzyć się w pokoju.
Nasz hotel
Widok z pokoju
Jemy śniadanie i tutaj niespodzianka, podchodzi do nas jeden z gości i pyta (po angielsku), czy jesteśmy z Polski. Okazuje się synem polskich emigrantów z Nowej Zelandii, Tadeusz, który przyjechał do Samoa w interesach. Przechodzimy na jeżyk polski, który Tadeusz umie tylko ze słyszenia od swojej mamy ale całkiem dobrze mu idzie. Planuje wycieczkę po Europie za rok, polecamy kilka miejsc i zapraszamy też do nas. Ruszamy zwiedzać miasto.
Rządowa drukarnia - tutaj mógłbym pracować!
Centralny punkt miasta - wieżą zegarowa
Kino w Apia. Jedyne w całym państwie...
Apia
Informacja turystyczna
Budynki ministerstwa
Jezus jest królem Samoa. Jezus jest drogą do nieba. Jezus jest odpowiedzią.
Autobus miejski
Trafiamy na bardzo głośne i ruchliwe miejsce - lokalny dworzec autobusowy. Stąd odjeżdzają bajecznie kolorowe autobusy w każdy zakątek wyspy. Wypchane do granic możliwości z głośną muzyką.
Dworzec autobusowy
Marina, czyli port
Kontenery morskie na myjni
Wynajmujemy samochód - dostaliśmy malutką Toyotę Rav4, ale z napędem na 4 koła. To ważne, bo chcemy intensywnie zwiedzać wyspę. Wracamy do hotelu, ładujemy sprzęt nurkowy i jedziemy do pobliskiego rezerwatu podwodnego
Palolo Deep Marine Reserve. Jak każda atrakcja na wyspie, także rezerwat należy do konkretnej wioski. Aby go zwiedzać należy uiścić drobną opłatę (około 5 zł) w wiosce, która nim zarządza.
Wynajem samochodu - zgrabna Toyota RAV4
Rezerwat znajduje się tuż przy brzegu - należy przepłynąć około 100 metrów i wpływa się we wspaniałą rafę koralową pełną wielkich ryb. Nie trzeba zakładać specjalistycznego sprzętu, jest płytko, widoczność doskonała, wystarczy maska, fajka i płetwy. Jest fantastycznie, pływamy ponad godzinę, obserwując wiele gatunków ryb, które można zobaczyć tylko tutaj, na Samoa.
Wjazd do rezerwatu
Wracamy do hotelu, a ponieważ widzieliśmy rano biegacza, postanawiamy też spróbować swoich sił. Po 18:00 robi się na trochę chłodniej. Biegniemy kamiennym falochronem na koniec cypla rządowego, mijając parlament i kilka innych budynków rządowych. Jest fajnie, lokale spcejalnie się nami nie przejmują, czyli możemy biegać regularnie! Tylko jednak rano, bo nawet o tej godzinie jest tak ciepło, że poddajemy się już po 5 km.
Wyspę otacza rafa, ale i tak miasto zbudowało murek zabezpieczający przed falami
Wieczorem jeszcze kolacja, na któej spotykamy Tadeusza i miło rozmawiamy do wieczora, a przed snem próbujemy jeszcze sił w hotelowym basenie. Uff, to był dłuugi i cieżki dzień!