To ostatni dzień w resorcie La Uaina. Wstajemy wcześnie aby, tradycyjnie już, pobiegać. Przed biegiem jemy owoce oraz lokalne płatki, po powrocie czeka na nas śniadanie. Za bogato nie jest, śniadanie "tropikalne" oznacza dwa tosty, owoce, dżem, masło, kawa lub herbata. Można domówić jajecznicę/omlet no ale ile można jeść jajek. Bekonowi też dziękujemy.
Poranny bieg po wiosce
Pakujemy się sprawnie, po tylu latach wędrówek robimy to już całkiem szybko, i ruszamy w trasę. Jedziemy trochę naokoło, bo w hotelu przyjmują dopiero po 14:00, jest 10:00, mamy trochę czasu do zgubienia. Objeżdżamy wschodnią część wyspy. To tutaj uderzyło tsunami w 2009 roku, zginęło sporo ludzi. Teren bardzo płaski, woda musiała dostać się głęboko w ląd. Spodziewaliśmy się jakiś tablic upamiętniających wydarzenie, zdjęć ale nic nie było. Doszły tylko znaki wskazujące drogę ewakuacji na wyżej położone rejony. Chyba specjalnie nie opowiada się głośno o tamtym wydarzeniu aby nie odstraszać turystów.
Tablica po lewej informuje nas, że w projekcie "rewitalizacji turystycznej regionu" brała udział Unia Europejska. Ciekawe po co nasze pieniądze są wydawane na Samoa?
Widoczki po drodze
Po co im koń? Pól tu nie ma, a uprawiać kokosy koniem też nie za bardzo...
Kościółek na wschodniej części wyspy
Wschodnia część wyspy, to tutaj uderzyło tsunami w 2009 roku
Wjeżdżamy na południowe wybrzeże. Jest trochę inaczej niż na północnym. Mniej wiosek, ładniejsze plaże. Przy jednej z urokliwymi palmami zatrzymujemy się na sesję zdjęciową.
Domki Fale do wynajęcia, urządzone jak widać dość skromnie
Sesja na plaży
Do hotelu Seabreeze dojeżdżamy około 13:00. Widoki powalają na kolana! Idziemy zjeść lunch, w międzyczasie pani z recepcji przygotowuje nasz domek. Chcieliśmy wynająć domek stojący na klifie wprost przed oceanem ("domek dla nowożeńców"), ale cieszy się dużą popularnością i niestety był zajęty. No nic, i tak cieszymy się, że w ogołe udało się znaleźć miejsce w tym cudownym miejscu.
Domek dla nowożeńców
Bar nad basenem
Basen, w tle fantastyczne kosze plażowe
Ośrodek składa się ze wspomnianego domku na klifie, dwóch willi z widokiem na ocean, kilku domków wokół basenu także z widokiem na ocean. Do tego duża restauracja, oczywiście na klifie oraz wspaniały basen, przelewający się w kierunku ocenu. Widok na ocean umilają okoliczne wysepki, na jednej (tej z flagą samoańską) pochowany jest Premier Samoa oraz wodzowi okolicznej wioski.
Sesja basenowa
Domek urządzony luksusowo. Mamy dużą sypialnię z wiatrakiem i klimatyzacją, łazienkę z prysznicem. Wszystko wykonane z dużą dbałością o detale, wszędzie świeże kwiaty. Oj ciężko będzie stąd wyjeżdżać.
Wskakujemy w stroje nurkowe i płyniemy zwiedzać rafę przed hotelem. Niestety jest bardzo zniszczona przez tsunami. Musiała być piękna, bo dno wręcz usłane jest martwymi koralami, trochę jak cmentarzysko. Ale nawet w tych szczątkach spotykamy bardzo żadkie gatunki ryb. Może nie są za duże, ale pływanie i tak jest mega ciekawe. Smaczku dodają bardzo silne prądy, więc pływanie jest bardzo wymagające i musimy użyć całej swojej wiedzy (i siły), aby płynąć tam, gdzie chemy.
Wieczór spedzamy na hamaku na werandzie naszego domku, wcześniej zaliczając pyszną kolację.