Dzisiejszy dzień zaczynamy na spokojnie. Co prawda wstajemy o świcie i biegniemy, ale w planie nie mamy na dzisiaj wiele. Oczywiście to nie znaczy, że nic się dzisiaj nie działo, bo jak zawsze przygód nie brakuje.
Zaraz obok naszej miejscówki jest klaszor z Uniwersytetem Teologicznym. Na wyspie jest kilkadziesiąt kościołów, czyli 100% księży wyszło z tej szkoły. Na terenie klasztoru znajduje się świetna grota ze słodką wodą, w której można popływać, tzw.
Piula Cave Pools. Mamy po sąsiedzku, idziemy na piechotkę, zabierając tylko ręcznik i sprzęt do nurkowania. Po uiszczeniu "drobnej opłaty", wskakujemy w mega zimną, ale super przyjemną wodę. Pływają też jakieś dziwne ryby, ale nasz katalo zawiera tylko ryby słonowodne, więc nie wiemy czy mamy się bać czy ignorować te wielkie ryby...
Piula Cave Pools
Wracamy do hotelu i robimy małą sesję zdjęciową domku, leżaków, na których spędziliśmy może z 10 minut. No zarobieni jesteśmy jakoś, hihi. Hotel ma świetny taras, będzie w sam raz na lunch!
Widok z naszego domku
Leżakowanie na plaży, całe 10 minut
Rozgwiazda na hotelowej plaży
Pora na lunch
Przed jutrzejszym wyruszeniem w mniej uczęszczane rejony wyspy potrzebujemy zatankować samochód. Stacji benzynowych jak na lekarstwo, praktycznie wszystkie w stolicy, Apia. To tylko 30 min stąd, więc dlaczego nie pojechać (na wyspie jeździ się z prędkością ok. 50 km/h), i przy okazji raz jeszcze popływać w rezerwacie Palolo. Zakochaliśmy się w tym miejscu.
Pakujemy sprzęt i ruszamy. Niestety mamy pecha, któryś z zakrętów biorę za ostro i zahaczam tylnim kołem o skałę na poboczu (nie mam wyczucia do jeżdżenia po lewej stronie). Przez chwilę wydaje się, że nic się nie stało, ale po 200 m samochodem zaczyna trząść. Tylnie lewe koło kompletny flak. Znajduję sprzęt do zmiany koła, a ponieważ znajdujemy się na lekkiej górce, to wysyłam Monikę w poszukiwaniu czegoś, co podłożymy pod koła aby samochód się nie stoczył. Monika wraca z garstką lokalnych chłopaków i już po chwili, bez żadnego słowa, pracujemy jak zgrany team z formuły 1. Chłopaki znajdują punkt podnoszenia samochodu i wstawiajaą lewarek, ja pompuję lewarek, inni odkręcają zapasowe koło... Cała wymiana trwała może z 10 minut, ale w tym upale i tak spociliśmy się niemiłosiernie. W podziękowaniu daje chłopakom 50 WST - "kupie sobie piwo i wspominajcie nas dobrze". Okrzyki radości świadczą o tym ,że mój gest się spodobał. Ruszamy dalej i szybko dcieramy do Apia.
Nurkujemy znowu w Palolo. Płyniemy bardzo daleko, prawie pod koniec rafy i zrobiło się już tak strasznawie. Głębokość przekroczyła 50 m, woda zrobiła się lekko mętna, tylko czekać aż pojawi się rekin. Bardzo wypatrujemy żółwia, bo to jego teren działania, ale nie udaje się. Widzimy za to kolejne ryby do kolekcji "zaliczonych". To miescje jest niesamowite. Wracając natrafiamy na martwego rekina. Ma wygryziony kawałek ciała w jednym boku. Musiał zaatakować go większy rekin. Ten ma z 1-1,5 m długości (pod wodą wszystko wydaje się duże). Wracamy na brzeg i mówimy lokalom o znalezisku. Bez wahania organizują wyprawę wydobywczą, nawet dla nich rekin to gratka.
Koordynuję poszukiwania z brzegu
Ekipa dopingująca z brzegu
Rekin wydobyty
Zaangażowana jest całą rodzina - 4 osoby w wodzie, reszta dopinguje z brzegu. W pewnej chwili w tle Monika wypatruje... świnię, pasącą się na cypelku wchodzącym w morze. Widzieliśmy już słonia morskiego i lwa morskiego, ale to nasza pierwsz morska świnia.
Zwróćcie uwagę na drugi plan...
Świnia morska
Zaliczamy jeszcze kolację, skoro i tak jesteśmy w cywilizacji i wracamy do naszego hotelu.