2012 Samoa & Australia
START
01. Przystanek w Pekinie
02. Wielki Mur Chiński
03. Zwiedzamy Sydney ...biegiem
04. Talofa Samoa. Apia
05. Sliding rocks
06. Wodospady 'Upolu
07. Morska świnia i rekin
08. Seabreeze Resort
09. To Sua Ocean Trench
10. Niedziela
11. Prom na Savaii
12. Saleologa
13. Plantacja i nurkowanie
14. Człowiek-krater
15. Dookoła Savaii
16. Lecimy na zaćmienie
17. Yungaburra
18. Daintree river
19. Zaćmienie
20. Plantacja kawy
21. Pożegnalne Sydney
2012-10-30, Sliding rocks
I jak postanowili, tak zrobili. Wstajemy o 6:30, przegryzamy po bananie i lecimy biegać! (Ogromne kiście bananów wiszą w hotelu, dojrzewając pod zakrywającą je folią, są dla gości, więc jak ktoś ma ochotę to zrywa. Nie ma nic podobnego w smaku niż prawdziwe, małe banany. To g... co sprzedają u nas w sklepach to jakaś nędzna podróba!).
Biegniemy podobną trasą jak wczoraj, jest przyjemnie, chociaż jak tylko wstaje słońce to błyskawicznie robi się nieznośnie gorąco. Trzeba będzie biegać jeszcze wcześniej, tak na 30 min przed świtem. Spotykamy kilku innych biegaczy.

Poranny bieg w Apia



Wracamy na śniadanko (nie ma to jak omlet z owocami morza), ładujemy walizy to naszej Toyoty i jedziemy jeszcze raz ponurkować w rezerwacie Palolo. Wczoraj było tak super, że postanowiliśmy wrócić. Mamy ze sobą katalog ryb Pacyfiku i po każdym nurkowaniu szukamy, które okazy udało się zobaczyć tym razem. Zaliczamy chyba z 2 godziny w wodzie.
Kolejny punkt programu to wodospady Sliding Rocks. Znajdują się niedaleko Apia i postanowiliśmy wykąpać się i zmyć z siebie sól po poprzednim nurkowaniu. Oczywiście to miejsce też ma swojego właściciela, więc grzecznie uiszczamy drobną opłatę za wejście. Idziemy lasem tropikalnym po schodkach w dół. Na pierwszy rzut oka nic specjalnego, ale jak już wskoczyło się do tej zimnej i orzeźwiającej wody... Obowiązkowo sesja z wodospadem, a raczej w wodospadzie.
Domek właścicieli wodospadu


Parking przed wodospadem


Woda zimna!!!


Papaja


Okolice wodospadów


Okolice wodospadów


No dobra, wodospady nam się bardzo spodobały. Bawiliśmy się jak dzieci






Skok do wody









Wracamy do miasta, trzeba jeszcze zatankować samochód i skorzystać z bankomatu zanim ruszymy do ośrodka La Uaina, gdzie spędzimy kolejne 3 noce. I tu przykra niespodzianka: karta kredytowa zacięła się mechanicznie w bankomacie i została przez niego zatrzymana. Na szczęście użyliśmy bankomatu ANZ, a oddział tego banku widzieliśmy w mieście (okazuje się, że warto wybierać bankomaty większych banków). Zrezygnowany idę do okienka, opisuję sytuację, a Pani zmartwiona mówi - Pana karta będzie do odbioru w tym banku po 15:00, ale jutro.... Nie ma problemu, podjedziemy, będziemy spali zaledwie 30 km od miasta! Ufff, jest szansa na happy end.

Po drodze do hotelu


Świnka domowa



Kolejne trzy noce spędzimy w ośrodku La Uaina. Dostaliśmy całkiem duży domek wprost na plaży. Nie ma tłoku, na miejscu knajpka i przed nami bardzo dobre miejsce do nurkowania. Restauracja ma taras wchodzący w morze z wielkim drzewem, które jak parasol chroni cały ten taras od słońca/deszczu. Super!
Nie zastanawiając się chwili rozpakowujemy, zakładamy kombinezony nurkowe i lecimy sprawdzić jak wygląda pobliska rafa. Jest trochę mniej ryb niż w rezerwacie Palolo, ale i tak jest świetnie. Pływamy chyba z 2 godziny, więc na brzeg to już prawie się wczołgiwaliśmy.