No i w końcu wakacje. Ostatni dzień w pracy kończę o 2 w nocy. Powrót do domu, dokończenie pakowania i na sen zostało raptem z 2 godziny. Nie ma co lamentować, odpoczniemy w samolotach.
Plan napięty. Zaczynamy od przelotu Poznań -> Warszawa. Niby żadna trudność, ale tydzień temu ledwo udało mi się zdążyć na przesiadke - mgły opóźniły już wiele lotów w październiku, a dwa dni wcześniej dosłowanie sparaliżowały polskie lotniska. Do ostatniej chwili sprawdzamy pogodę i tablicę odlotów na stronie internetowej lotniska (plan awaryjny to przejazd do W-wy samochodem). Na szczęscie pogoda nam sprzyja, odlatujemy o czasie.
Bilety na dalszą podróż mamy już na oddzielnej rezerwacji. Tak jest taniej, niestety jet ryzyko, że jeśli samolot z poprzedniej rezerwacji się spóźni, to kolejny już nie zaczeka. Z punktu widzenia lini lotniczej nie zdążyłeś na samolot i już. Minusem jest też konieczność odbioru bagażu i nadania go ponownie na dalszą podróż. No ale przy prawie 3-krotnej różnicy w cenie to można zaryzykować.
Przed nami dwa przeloty: Warszwa -> Helsinki oraz Helsinki -> Pekin. Tym razem lecimy fińskimi liniami Finnair, dzięki czemu możemy przeczekać na lotniskach w poczekalniach dla biznesu (dzięki kartom lojalnościowym linii lotniczych). W komfortowych warunkach przy szklaneczce winka czas mija szybko. Flota Finnair jest dość nowa, samoloty wygodne a my mega zmęczeni. Śpimy całą drogę, budząc się tylko na posiłki.
W Pekinie jesteśmy wczesnym rankiem. Wita nas brzydka mgła. W Pekinie prawie zawsze jest mgła (smog) za sprawą bardzo zanieczyszczonego środkowiska, ale tym razem widoczność jest naprawdę kiepska. Łapiemy taksówkę do hotelu w centrum.
W hotelu niespodzianka, przyjęli nad od razu wydając pokój, nie musieliśmy czekać do południa. Porzucamy bagaże, szybki prysznic i ruszamy na jedzenie. Z tym w Chinach nie ma nigdy problemu. Tym razem wybieramy kuchnię japońską w restauracji Ramen. Pyszne i ostre :)
Knajpki znajdują się w ogromnym kompleksie handowym znajdującym się pod naszym hotelem. Jest tam nawet kryte podziemne lodowisko czynne cały rok! Kompleks połączony jest ze stacją metra, ruszamy więc zwiedzać. Pierwszy cel: plac Tian'an Men.
Plac był świadkiem wielu wydarzeń. To tutaj odbyła się masakra studentów. To tutaj maszerują defilady. To tutaj znajduje się mauzoleum Mao Tse Tunga oraz znajduje się pierwsza brama do Zakazanego Miasta. Żeby wejść na plac należy prześwietlić plecaki. Wyrywkowo ochrona sprawdza też niektóych zwiedzających. Plac jest wielki, powiewają czerwone flagi, dookoła monumentalne budynki. Tak ma być :) Ale jeden feler znalazłem - brak jakiegokolwiek odwodnienia i podczas deszczu robią się wielkie kałuże.
Plac Tian'an Men we mgle
Monstrualny bukiet kwiatów
Na placu jest sporo wycieczek zakładowych
Okoliczne budynki rządowe
Monika jest bardzo popularna - ludzie zatrzymują ją i robią z nią zdjęcia...
Na jednej ze ścian placu znajduje się wejście do Zakazanego Miasta. Cały kompleks to kilkadziesiąt hektarów oraz ponad 700 budynków. Składa się z kilku wewnętrznych pierścieni, do każdego z nich prowadzi okazała brama. Środkowy pierścień to miejsce zarezerwowane tylko dla cesarza. Przez ponad 2 tysiące lat wejście do kompleksu było tylko dla wybranych, a i tak można było wejść kilka pierścieni.
Wejście do Zakazanego Miasta
Zwiedzamy i zwiedzamy. Każdy element konstrukcji czy wystroju to ważny Symbol. Jak wszytko w Chinach. Od koloru ścian, dachówek, po nadrobniejsze szczegóły ozdobników na krawędzi dachu. Ludzi całe mrowie, na szczęście teren jet tak duży, że znajdujemy dla siebie spokojniejsze miejsca. Chodzimy tak przez kilka godzin aż kompletnie odpadliśmy z sił. Wskakujemy znowu w metro i wracamy odpocząć do hotelu.
Wnętrze zakazanego miasta
Wnętrze zakazanego miasta
Wnętrze zakazanego miasta
Wnętrze zakazanego miasta
Wnętrze zakazanego miasta
Wnętrze zakazanego miasta
Schody do kolejnej bramy
Przejście na kolejny poziom miasta
Wnętrze zakazanego miasta
Strażnik muzealny
Figurki strzegące dachu - musi być jakiś mało znaczący budynek, bo jest ich mało
Figurki strzegące dachu - komplet
CMOK
Wnętrze zakazanego miasta
Zewnętrzne mury miasta
Komu lukrowane jabłuszka?
Lepszy cfaniak - dorobił się na jabłuszkach motoru i skórzanej kurtki
Zwyczaj jedzenia kukurydzy to import z amerykańskich filmów
Dotknięcie wazy przynosi szczęście? Na pewno jakiś ważny symbol...
Na koniec dnia jeszcze jedna atrakcja - Silk Market. Jedziemy metrem ale trafiamy na godziny szczytu. Pomo częstotliwości kursowania co 3 minuty metro chińskie nie daje rady. Na peronie kolejki i czekamy ze 2 pociągi aż nadejdzie nasza pora. Silk Market to miejsce gdzie kwitnie handel nastawiony na turystów. Na kilku piętrach można kupić same światowe marki torebek, koszul, zegarków, biżuterii. Wszystko podróby...
Dzień kończymy wizytą na chińskiej siłowni. Trzeba przyznać, że nawet dobrze wyposażona. Rozciągamy mięśnie zmęczone po długiej podróży i przez prawie godzinę fundujemy sobie porządny trening.